aaa4 |
Wysłany: Wto 19:21, 13 Lut 2018 Temat postu: ad |
|
-Wdales sie w jakas bijatyke, drogi chlopcze - powiedzialem. - Znowu. Ktos ci dolozyl, i to poteznie.
-Wiem, czuje to, ale nic nie pamietam. Slowo honoru, nie pamietam. Zupelnie... zupelnie nie wiem, jak to sie stalo.
-Ale przeciez musial go pan widziec - zauwazyl rozsadnie Goin. - Ktokolwiek to byl, musial pan z nim stanac twarza w twarz. Na milosc boska, chlopcze, ma pan zupelnie podarta koszule, a przy kurtce brakuje przynajmniej kilku guzikow. Ten ktos musial stac na wprost pana, kiedy tak pana urzadzil. To niemozliwe, by nie dostrzegl go pan chocby katem oka.
-Bylo zupelnie ciemno - wymamrotal Allen. - Nic nie widzialem. Nic nie poczulem. Wiem tylko, ze nagle ocknalem sie w sniegu, jakby kompletnie pijany, ze straszliwym bolem z tylu glowy. Wiedzialem, ze krwawie i... Ja naprawde nie wiem, jak to sie stalo!
-Juz ty to wiesz, juz ty to dobrze wiesz! - Judith Haynes przepchnela sie przed nas. Zmiana, jaka nastapila na jej twarzy, byla zaskakujaca i choc poranny wystep naszej gwiazdy nieco mnie przygotowal na cos takiego, a obecny grymas roznil sie od tego, ktory wykrzywil jej twarz tamtym razem, wygladala niemal przerazajaco szpetnie. Krwistoczerwona szrama ust zniknela, sciagniete wargi odslonily nagie zeby, zielone oczy zmienily sie w waskie szparki, a skora na policzkach, podobnie jak tego ranka, sciagnela jej sie tak, jakby lada chwila miala peknac. Jej glos przeszedl w histeryczny wrzask. - Klamiesz, klamiesz, klamiesz! Chciales sie zemscic, co? Ty bydlaku, cos zrobil z moim mezem?! Pytam cie, slyszysz?! Pytam cie, cos zrobil z moim mezem?! Ty draniu! Gdzie on jest? Gdzie go porzuciles?!
Allen spojrzal na nia przerazony i oszolomiony, po czym potrzasnal z wysilkiem glowa.
-Bardzo mi przykro, panno Haynes, ale nie wiem, o czym... Judith Haynes rozczapierzyla palce jak szpony i rzucila mu sie do twarzy z dlugimi paznokciami, ale ja bylem szybszy. A takze Goin i Conrad. Najpierw wyrywala sie niczym schwytany w sidla zbik, zasypujac Allena stekiem wyzwisk, potem nagle zwiotczala nam w rekach, dyszac spazmatycznie, ze swistem i chrapliwie.
-No juz, no juz, Judith... - uspokajal ja Otto. - Nie ma...
-Nie wyjezdzaj do mnie z zadnym "no juz", ty glupi, stary bydlaku! - |
|