www.aekatowicegr5.fora.pl
forum grupy 5-marketing na rynkach krajowych i miedzynarodowych-ae katowice
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.aekatowicegr5.fora.pl Strona Główna
->
ogólne
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Jakaś kategoria
----------------
ogólne
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
aaa4
Wysłany: Wto 19:24, 13 Lut 2018
Temat postu: Manicure Ursynów
-Koniak - powiedzialem do Ottona. Przynioslem swoj stetoskop, odegralem nieodzowna farse i jednym czy dwoma lykami koniaku zdolalem przywrocic do zycia krztuszacego sie i pojekujacego Smithy'ego. Jak na kogos, kto nie mial scenicznego przygotowania, odegral znakomite przedstawienie, uwienczone seria stlumionych przeklenstw i prawdziwym popisem mimicznym wyrazajacym mieszanine niedowierzania i przygnebienia, kiedy poinformowalem go delikatnie, ze "Roza Poranka" odplynela bez
pedicure ursynów
niego.
Podczas tej blazenady do baraku wrocila dwojkami i trojkami wiekszosc grupy poszukiwawczej. Obserwowalem ich niezwykle bacznie w poszukiwaniu oznak jakiejs innej reakcji niz zaskoczenie lub odetchniecie z ulga, ale moglem byl to sobie darowac. Jesli ktos z nich nie poczul sie zaskoczony lub uspokojony widokiem Smithy'ego, to zbyt dobrze panowal nad miesniami twarzy, by sie z czymkolwiek zdradzic. I prawde mowiac, zdziwilbym sie, gdyby bylo inaczej.
Mniej wiecej po pietnastu minutach wyraznie przychodzacy do siebie Smithy przestal monopolizowac nasza uwage i wowczas stwierdzilismy z niepokojem, ze nadal brakuje jeszcze dwoch czlonkow grupy poszukiwawczej, a mianowicie Strykera i Allena. W swietle zajscia, ktore mialo miejsce rankiem tego dnia, nieobecnosc akurat tych dwoch wydala mi sie dziwnym zbiegiem okolicznosci; po uplywie nastepnych pietnastu minut uznalem ja za zastanawiajaca, a jeszcze dwadziescia minut pozniej nabralem przekonania, ze nalezy sie spodziewac wszystkiego najgorszego. Nie bylem w tym przekonaniu odosobniony. Judith Haynes porzucila zdobyte przez zasiedzenie miejsce przy piecu i zaczela chodzic w te i z powrotem drobnym, nerwowym krokiem, nieustannie splatajac i rozplatajac dlonie. W koncu stanela na wprost mnie.
-To mi sie nie podoba, to mi sie zupelnie nie podoba! - W jej glosie slychac bylo napiecie i niepokoj, byc moze udawane, ale wcale mi na to nie wygladalo. - Co go tam moglo zatrzymac? Dlaczego tak dlugo nie wraca? Jest tam na dworze z tym Allenem. Cos sie musialo stac. Czuje to. Ja to wiem! - Kiedy nic nie odpowiedzialem, spytala: - No co, idzie go pan szukac czy nie?
-Tak jak pani poszla szukac pana Smitha - odparlem. Nie bylo to mile, ale ja, w przeciwienstwie do Lonniego, nie zawsze czulem sie najprzychylniej ustosunkowany do ludzi. - Moze pani maz
kapsuła do floatingu
wroci, kiedy przyjdzie mu na to ochota.
Spojrzala na mnie bez slowa, wlasciwie nawet bez wrogosci, poruszyla wargami, ale nic nie powiedziala. Po raz drugi tego dnia uswiadomilem sobie, ze jej rzekoma nienawisc do meza byla w rzeczy samej jedynie rzekoma, i ze choc znakomicie sie z tym kryla, Michael Stryker wcale nie byl jej tak bardzo obojetny. Odwrocila sie na piecie, a ja siegnalem po latarke.
-Jeszcze raz do szeregu - powiedzialem. - Sa ochotnicy? Zabralem ze soba Conrada, Jungbecka, Heytera i Hendriksa.
Chetnych bylo znacznie wiecej, doszedlem jednak do wniosku, ze przy zbyt duzej grupie nie tylko bedziemy platac sie sobie pod nogami, ale takze powaznie wzrosnie ryzyko, ze znow ktos nam sie zgubi. Natychmiast po wyjsciu rozstawilismy sie w odstepach nie wiekszych niz pietnascie stop i ruszylismy wachlarzem na polnoc.
Allena znalezlismy w niecale trzydziesci sekund, a dokladniej rzecz biorac, to on znalazl nas. Zobaczyl swiatla naszych latarek - swoja zgubil - i wynurzyl sie chwiejnie z ciemnosci i sniezycy. Chwiejnie to niezbyt precyzyjne okreslenie: zataczal sie jak ktos, kto poteznie naduzyl alkoholu albo goni absolutnymi resztkami sil, a kiedy probowal sie odezwac, jego glos zabrzmial ochryple i belkotliwie. Dygotal niczym w ataku febry. Wypytywanie go w tym stanie wydawalo sie nie tylko bezcelowe, ale zakrawaloby wrecz na okrucienstwo, totez bez zbednych slow wnieslismy go szybko do baraku.
Kiedy usadzilismy go na stolku kolo pieca, rzucilem na niego okiem i nie musi
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin